Wena czy jakoś to tam
: 23 cze 2015, 11:52
Witam chopy, i'm back.
Trzaskam sobie temacik z bardziej producencko-egzystencjalną treścią.
Mianowicie od baaardzo długiego czasu jak luj z Poznania nie mogę nic sklepać, żadnego biciwa nawet bardziej rozbudowanej sekwencji, nie wynika to raczej z braku skillsow czy całego technicznego bełkotu a raczej z braku, umowna nazwa robocza, zajawy. Czuje sie z tym dość kiepsko, ostatni mój kontakt z muzyką to mix/master kawałka dla ziomka, nic wielkiego, wmurowanie wokalu w bit (kradziony mp3) i wyczarowanie jakości i wszystkich technopierdół żeby to banglało, nic ciężkiego ani zbytnio angażującego, oprócz tego zero kontaktu z jakimikolwiek produkcjami własnymi (sklepanie bitu) od pół roku. Mam wrażenie, że być może się wypaliłem/zmęczyłem tematem, nie wiem, czuje dość spory dyskomfort i frustracje z tego powodu kiedy siadam do bitmaszyn i nie mogę wyklepać nic dobrego czy satysfakcjującego. Nie wiem czy też mieliście taki okres, czy też mieliście taką rozkmine, że dochodziliście do wniosku że tak for real to luj jeden wie o co chodzi, z czego to wynika i czemu tak się u was dzieje. Wiadomo, że każdy z nas kiedyś miał taki moment kiedy usiadł i powiedział sobie "nigga it doesn't make sense" ale ten stan zawsze jakoś mijał. W moim przypadku i w mojej opini trwa to zbyt długo. Próbowałem przebić sie przez ten mur, siadałem, zmuszałem się, gwałciłem kolejne płyty w poszukiwaniu sampli a kiedy coś siadło to siadało... z kleksem, słabo, bez rewelacji, kijowo, traciłem zaangażowanie, odpuszczałem i wyłączałem maszynke. Nie wiem czy może nie stawiam sobie zbyt wysoko poprzeczki czy zbyt dużo wymagam od siebie - tutaj akurat zawsze było tak, że wymagałem od siebie sporo i starałem się zawsze zrobić wszystko jak najlepiej, tak abym miał z tego satysfakcje i poczucie, że nie zmarnowałem czasu ale na tym raczej polega progresowanie, stawianie sobie celów i realizowanie ich, ciągle podwyższając poprzeczke. Wylewam tutaj żale i męcze was tym długim tekstem ponieważ rosnąca we mnie frustracja, poczucie bezsilności, brak znajomości przyczyny czy nawet brak jakiejś perspektywy na na poprawe we mnie zabuzowały i powoli zaczynają mi spędzać sen z powiek ponieważ kocham ten temat i jaram się klepaniem (nie tylko w tyłek).
Trzaskam sobie temacik z bardziej producencko-egzystencjalną treścią.
Mianowicie od baaardzo długiego czasu jak luj z Poznania nie mogę nic sklepać, żadnego biciwa nawet bardziej rozbudowanej sekwencji, nie wynika to raczej z braku skillsow czy całego technicznego bełkotu a raczej z braku, umowna nazwa robocza, zajawy. Czuje sie z tym dość kiepsko, ostatni mój kontakt z muzyką to mix/master kawałka dla ziomka, nic wielkiego, wmurowanie wokalu w bit (kradziony mp3) i wyczarowanie jakości i wszystkich technopierdół żeby to banglało, nic ciężkiego ani zbytnio angażującego, oprócz tego zero kontaktu z jakimikolwiek produkcjami własnymi (sklepanie bitu) od pół roku. Mam wrażenie, że być może się wypaliłem/zmęczyłem tematem, nie wiem, czuje dość spory dyskomfort i frustracje z tego powodu kiedy siadam do bitmaszyn i nie mogę wyklepać nic dobrego czy satysfakcjującego. Nie wiem czy też mieliście taki okres, czy też mieliście taką rozkmine, że dochodziliście do wniosku że tak for real to luj jeden wie o co chodzi, z czego to wynika i czemu tak się u was dzieje. Wiadomo, że każdy z nas kiedyś miał taki moment kiedy usiadł i powiedział sobie "nigga it doesn't make sense" ale ten stan zawsze jakoś mijał. W moim przypadku i w mojej opini trwa to zbyt długo. Próbowałem przebić sie przez ten mur, siadałem, zmuszałem się, gwałciłem kolejne płyty w poszukiwaniu sampli a kiedy coś siadło to siadało... z kleksem, słabo, bez rewelacji, kijowo, traciłem zaangażowanie, odpuszczałem i wyłączałem maszynke. Nie wiem czy może nie stawiam sobie zbyt wysoko poprzeczki czy zbyt dużo wymagam od siebie - tutaj akurat zawsze było tak, że wymagałem od siebie sporo i starałem się zawsze zrobić wszystko jak najlepiej, tak abym miał z tego satysfakcje i poczucie, że nie zmarnowałem czasu ale na tym raczej polega progresowanie, stawianie sobie celów i realizowanie ich, ciągle podwyższając poprzeczke. Wylewam tutaj żale i męcze was tym długim tekstem ponieważ rosnąca we mnie frustracja, poczucie bezsilności, brak znajomości przyczyny czy nawet brak jakiejś perspektywy na na poprawe we mnie zabuzowały i powoli zaczynają mi spędzać sen z powiek ponieważ kocham ten temat i jaram się klepaniem (nie tylko w tyłek).