Dzieje się jak w Chinach... jak ci nie pasuje, to na twoje miejsce jest kilkudziesięciu innych - tańszych, bo nowych w firmie. W dużych miastach niby lepiej, ale utrzymanie większe i znów konkurencję robią studenci, którzy niemalże za zarobienie na melanż są w stanie pracować gdziekolwiek. Fajna i choćby w miarę dobrze płatna praca w zawodzie, to marzenie na miarę wydania własnej płyty w przeciągu najbliższego miesiąca (żeby nie odbiegać zbytnio od tematyki naszego forum haha).
Ja cały czas mam nadzieję, ale ciężko widzę swoją świetlaną przyszłość - znajomość prawa i angielskiego... pff... MITY
Na aplikację idź po prawie (adwokacka trwa 3 lata) - płacisz ok. 3,5 czy 4 tysięcy, a pracować nie możesz, bo jest zakaz. Musisz mieć patrona w kancelarii, którego będziesz błagać o robotę, bo chcesz się czegoś nauczyć, a on wcale nie musi cię zatrudniać

A jak zatrudni to za minimalną krajóweczkę i tak oto nie mając ojca Zeusa i matki Hery ciężko coś zwojować.
Przemęcz się i skończ jakoś tą aplikację, to na starcie jesteś zapożyczony, z żołądkiem wypchanym tynkiem ze zjedzonej ściany i pracujesz... wreszcie pracujesz... U KOGOŚ W KANCELARII, bo nie stać cię na to, żeby opłacić sobie lokal, ZUSy i księgową, bo jesteś młody, nikt cię nie zna i nie masz klientów. Ot cała prawda o wspaniałym zawodzie pt. PRAWNIK (bez rodzinnych konotacji).
Chwała tym, którym się u nas udało ogarnąć fajną robotę, bo i tacy są i nie każdy musi lecieć po znajomościach, ale i łysy się czasem uczesze... pod pachami.